Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leah Duncan
Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:52, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Leah miała wrażenie, że tyłek już zdążył jej przyrosnąć do tego cholernego krzesła, a w dodatku czuła się średnio fajnie, bo nikt nie zwracał na nią uwagi. Kiedy ten facet poszedł załatwiać Victorii randkę w areszcie, zdążyła ją tylko zapytać, czy to Scott Munro, a ona jedynie przytaknęła, nie ciągnąc tematu. Cóż, najwyraźniej przebłysk geniuszu panny Duncan już został zapomniany. Może to i lepiej, że nie musiała dłużej udawać córki pana F., jeszcze kazaliby jej tam do niego iść. Nie potrafiła sobie wyobrazić, o co miałaby go zapytać.
Victoria zniknęła za drzwiami, podsuwając Leah myśl, że mogłaby teraz niepostrzeżenie się stąd wymknąć, ale przecież nie przyszła tu tylko dla towarzystwa. Musiała się czegoś dowiedzieć, zanim porozmawia z Rose.
- To zawsze tak działa? - zapytała tego całego Scotta, patrząc na niego kątem oka. Najwyraźniej był emocjonalnie zaangażowany w tę sprawę, i to raczej nie ze względu na Victorię. Leah nie miała pojęcia, o co dokładnie chodzi, ale, cóż, już przywykła do tej myśli. - Wystarczy mieć znane nazwisko, żeby otworzyć wszystkie drzwi, zamknięte dla zwykłych śmiertelników?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Anthony Fradenburg
Dołączył: 29 Lis 2012
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:04, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Zabawne - Victoria naprawdę nie chciała prawić Anthony'emu kazań? Ten tekst o tym, że to mogła być ona albo Rosalie, był ciosem poniżej pasa. Zbyt dobrze to wiedział, nie musiała mu tego mówić. Nie zwracał uwagi na to, w kogo trafił, w tamtej chwili liczyło się tylko uratowanie własnego tyłka. To była nieudolna próba, jak widać.
Pokręcił głową.
- Nic nie rób, mam dobrego prawnika, sam się z nim skontaktuję - powiedział stanowczo. - Nie mieszaj się do tego, Vicky, proszę. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, jak to wygląda od środka. Jeżeli uda ci się trzymać od tego z daleka, niedługo będzie po wszystkim. A Munro może mnie pocałować w dupę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Scott Munro
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 1336
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:06, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Scott zapomniał o jej obecności, to prawda, ale w tej chwili właśnie spojrzał na nią, jakby spadła z kosmosu. Chyba nawet wytrzeszczył na nią oczy lekko. Ta mała była odważna. Ale wypadało zachować chociaż pozory kultury.
- Wybacz, nawet się nie przedstawiłem. Scott Munro. I to chyba nie jest tak do końca, że chodzi o samo nazwisko. Trzeba znać wielu ludzi, którzy znają innych ludzi. Cała ta machina to wiele zależności i małych przysług, a czasami wielkich pieniędzy. Można mówić o samym nazwisku, ale to duże uproszczenie - powiedział pocierając brodę w zastanowieniu. - Uwierz, że czasami wolałbym być całkiem anonimowym człowiekiem. Jak się nazywasz? - Zapytał posyłając jej może nie za szeroki, ale całkiem przyjazny uśmiech.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Victoria Archibald
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 2134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:17, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Victoria posłała mu spojrzenie, w którym można by się doszukać odrobiny rozbawienia, pomieszanego z wściekłością.
- Nie potrafię siedzieć w miejscu i bezczynnie czekać na to, co się stanie, ale skoro mnie o to prosisz, przynajmniej mogę spróbować - powiedziała, słysząc już, że pracownik Ministerstwa ostrzegawczo stuka w drzwi, dając jej znak, że nadszedł czas na koniec rozmowy. - Jeżeli to ci pomoże, myślę, że Scott będzie chciał wynająć Ryana Collinsa. A on był związany z Jillian, więc widzę tutaj konflikt interesów. Z drugiej strony, będzie równie zdeterminowany, jak on sam, żeby ci dowalić. - Victoria podniosła się z krzesła i posłała mu ostatnie spojrzenie, nareszcie przejawiając swój strach w drżeniu rąk. Zaciętość, która jeszcze chwilę wcześniej malowała się na jej twarzy, płynnie zastąpił smutek. - Muszę powiedzieć Rosalie, że tutaj jesteś - rzuciła na koniec Victoria, a potem przekroczyła próg drzwi i, widząc na korytarzu Scotta rozmawiającego z Leah, oparła się o chłodną ścianę, próbując powstrzymać łzy, które cisnęły jej się do oczu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Leah Duncan
Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:19, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
To wcale nie była odwaga, a zwyczajna ciekawość. Leah nie miała pojęcia, kim jest Scott Munro, pierwszy raz usłyszała to nazwisko kilkanaście (kilkadziesiąt?) minut wcześniej, z ust Victorii. I nie chciała być bezczelna czy nieuprzejma - to był po prostu dobry sposób na zwrócenie na siebie uwagi.
- Jeżeli to ma komuś pomóc, to spoko - skwitowała. - Gorzej, jak tak zwanej wpływowej osobie zależy na tym, żeby zaszkodzić innym, wtedy to jest trochę nie fair. Poważnie ma pan ochotę zabić pana F.? Nie rozumiem, to fajny gość. Jest ojcem mojej przyjaciółki.
Nadal się nie przedstawiła, ale zrobiła to celowo, w ramach zachowania anonimowości, o której mówił Scott.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Leah Duncan dnia Nie 18:21, 14 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Scott Munro
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 1336
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:48, 14 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Scott zwrócił uwagę na tą przekorę z jaką pominęła jego pytanie o nazwisko. Miał ochotę się zaśmiać, ale chyba nie bardzo by mu to wyszło. Nie w tych okolicznościach.
- Mogę jeszcze rozważyć urwanie mu co najmniej jednej ważnej części ciała ze szczególnym okrucieństwem. I nie chodzi o niego, a o Jill, dziewczynę której zrobił krzywdę. Jest prawie moją siostrą, muszę się nią opiekować. Ale sądzę, że nie będę musiał nic robić. Za użycie Cruciatusa trafia się do Azkabanu - powiedział na tyle cicho by nikt więcej nie mógł go usłyszeć. Rozmawianie o przebiegu śledztwa nie było najlepszym pomysłem. - I nie ma tu za wiele do rzeczy moje nazwisko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Leah Duncan
Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:20, 15 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
- Pocieszające - mruknęła pod nosem Leah. - Cóż, może nazwisko Fradenburg okaże się choć trochę istotne.
Wstała z miejsca, zamierzając kupić kolejny napój kawoniepodobny w tym śmiesznym automacie, ale zaraz zrezygnowała z tego pomysłu, dostrzegłszy Victorię. Już na pierwszy rzut oka było widać, że ta rozmowa sporo ją kosztowało, ale Leah nie mogła się nad nią litować, musiała przecież poznać jakieś szczegóły, choćby były nieistotne. Podeszła do panny Archibald, w skupieniu mrużąc oczy.
- Powiedział ci coś, co mogłabym powtórzyć Rosalie w ramach jakiegokolwiek wyjaśnienia? - zapytała szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Victoria Archibald
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 2134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:33, 15 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Victoria rzuciła Leah krótkie i dość obojętne spojrzenie, a potem odsunęła się od ściany, odnotowując, że odrobinę kręci jej się w głowie, kiedy nie ma już żadnego oparcia.
- No cóż, przyznał się do winy i powiedział, że mam się trzymać od tego z daleka. Wynajmie prawnika i ma nadzieję, że zwolnienie go to kwestia czasu. Jest cholernym optymistą - powiedziała sarkastycznie, w ostatniej chwili hamując się przed przewróceniem oczami. Zabawne, jak szybko ulegała zmianom emocji; smutek, który jeszcze przed chwilą odczuwała, płynnie przeszedł w bezsilną złość. Tak, Victoria była wściekła i odczuwała ogromną potrzebę wlania w siebie jak największej ilości alkoholu. - Idę stąd, nic tu po mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Leah Duncan
Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:54, 15 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Leah za to zrobiło się... przykro. Tak naprawdę jej ślizgońskie serducho było przepełnione sympatią do ludzi, tylko czasem okazywała to w dziwny sposób. W porównaniu do Rosalie była co prawda aniołkiem, ale swoje za uszami też miała. Tylko że teraz nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby rzucić jakiś kąśliwy komentarz; to była zbyt poważna sprawa.
- Hej, zaczekaj - odezwała się wyjątkowo, jak na nią, łagodnie. - Dzięki, że mnie ze sobą zabrałaś. Jeżeli ta sprawa się jakoś ruszy i Rosalie dowie się o tym pierwsza, to, hm, wiem, gdzie jest twoja restauracja. A ty wiesz, gdzie my mieszkamy, więc mam nadzieję, że możemy liczyć na ewentualną wzajemność.
Panna Fradenburg mogła myśleć o Victorii, co tylko chciała, ale musiała się pogodzić z faktem, że ta związała się z jej ojcem. Zasługiwała na to, żeby wiedzieć, co się z nim dzieje. Chociaż deklaracja Leah mogła okazać się zupełnie nieprzydatna; Victoria pokazała, że całkiem nieźle radzi sobie ze zdobywaniem informacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Victoria Archibald
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 2134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 23:01, 15 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Victoria skinęła głową, mierząc Leah uważnym spojrzeniem. No cóż, ta dziewczyna na pewno zyskała u niej większą sympatię niż Rosalie, być może dlatego, że przynajmniej udawała, że nie jest do niej uprzedzona.
- Jasne. Ale przekaż Rosalie, że i tak muszę z nią porozmawiać, chociaż już teraz jestem w stanie sobie wyobrazić, jak na to zareaguje. Jesteśmy w kontakcie - powiedziała, idąc w stronę ławek, gdzie przystanęła jeszcze na moment przy Scotcie. - Dzięki, że tak szybko tutaj dotarłeś, a teraz cóż, idę do domu. Muszę się położyć, jestem tym wszystkim wykończona - oznajmiła mu, wzruszywszy ramionami. Schyliła się, żeby ucałować go w policzek, chociaż ten gest naprawdę sporo ją kosztował w obliczu tego, po której stronie stał teraz Scott, a potem opuściła ten cholerny budynek, wiedząc, że musi się jak najszybciej napierdolić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rosalie Fradenburg
Dołączył: 02 Gru 2012
Posty: 803
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 1:36, 21 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Rosalie pojawiła się w tym całym jakimś pseudomagokompisariacie z głośnym trzaskiem, a później ze złością pokonała niezbyt przyjemny korytarz. Złość była dużo łatwiejszym uczuciem niż zdenerwowanie.
Dopadła jakiegoś faceta w czarnej szacie, stojącego przy jakichś drzwiach i najwyraźniej ich pilnującego i poinformowała go, że chce się zobaczyć z Anthonym, choć trafniejsze byłoby określenie "zażądała spotkania". Czarodziej poinformował ją, że to nie możliwe, a na jej słowa, że jest córką zatrzymanego odpowiedział, że już rozmawiał z Rosalie.
- Jesteś kretynem, że nie sprawdziłeś tożsamości - zawyrokowała, a w jej głosie było tyle jadu, że czarodziej wyglądał na sparaliżowcanego. - I tak cię zwolnią, więc wyświadcz sobie tę przysługę i daj swoim szefom powód do tego, żebyś przynajmniej wiedział, za co cię wyjebali.
Można by się spodziewać, że po takich słowach to Rosalie wyleci z tego budynku, ale podziałało. Facet, zupełnie nie wiedząc co zrobić czy powiedzieć, odsunął się od drzwi, dając tym samym Rosalie zgodę na wejście do środka. Więc weszła. A w środku przy jakimś lichym stoliku zobaczyła swojego ojca i innego czarodzieja, który chyba próbował wyciągnąć z niego jakieś informacje. Widząc, co się porobiło wstał od stołu, szurając krzesłem i poszedł nawrzeszczeć na odpowiedzialne za to osoby. Rosalie została sam na sam z ojcem.
- Jesteś idiotą - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Nie powinna pozwalać sobie na takie słowa, ale przecież wszyscy wiedzieli, że taka jest prawda, nawet Anthony. Więcej w tym było zakamuflowanej troski niż obrazy. - Możesz mi wytłumaczyć, o co tu chodzi? Dlaczego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Anthony Fradenburg
Dołączył: 29 Lis 2012
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 16:43, 21 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Widok Rosalie wprawił Anthony'ego w lekką konsternację - podobno nie miał prawa do wizyt, a tymczasem już kolejna osoba w sobie tylko znany sposób wywalczyła możliwość rozmowy z nim. Zastanawiające, w jaki pokrętny sposób dbają tutaj o swoje interesy.
- Panuj nad słownictwem - odezwał się bez większego namysłu, darując sobie powitanie córki. - Chyba się trochę zapominasz. Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale zupełnie niepotrzebnie. To nie jest najlepsze miejsce na rozmowę, w ogóle nie powinno cię tutaj być. Zaczekaj, aż wrócę do domu.
Zanim jeszcze przebrzmiało ostatnie słowo, przesłuchujący go auror wrócił, w asyście dwóch innych. Anthony nie mógł uwierzyć, że w ogóle stąd wyszedł bez słowa, zamiast wyrzucić Rosalie, a dopiero potem wyjaśniać okoliczności zaistniałej sytuacji. Poziom niekompetencji pracujących tutaj ludzi był niewyobrażalny; czyżby darowano sobie szkolenie ich, bo wychodzono z założenia, że w Cherietown i tak nie będą mieli okazji, żeby się wykazać?
- Sorkins, odprowadź panią do wyjścia - polecił ten z czarodziejów, który najwyraźniej był szefem. Jego barczysty towarzysz podszedł do Rosalie i wskazał dłonią drzwi. W tym samym momencie Anthony poczuł szarpnięcie w nadgarstkach i zdał sobie sprawę, że znów został skuty zaklęciem. Z trudem stłumił wiązankę przekleństw, która cisnęła mu się na usta. - Chyba nici z przesłuchania, panie Fradenburg, wracamy do celi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Camille van Leer
Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 3488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 22:21, 27 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Cherietown wyrasta na kolejne ważne miejsce na magicznej mapie Wysp. Oprócz własnego oddziału szpitalnego mają też miejsce, gdzie pracownicy Ministerstwa Magii mogą realizować swoje zadania bez konieczności powrotu do Londynu. W obu tych miejscach Camille van Leer była. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Dziś, niechlubnie, musiała się stawić w Podwydziale Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Z samego rana dostała wiadomość, dostarczoną przez małą uprzejmą sowę, z zaproszeniem na przesłuchanie wyjaśniające. Podane było tylko miejsce, data i godzina, dlatego Camille nie miała pojęcia, dlaczego musi teraz siedzieć w ponurej, mało przyjemnej sali, przy stole, w towarzystwie trzech pustych krzeseł i wiszącej lampy, która, gdyby nie fakt, że jest jasno, irytująco mrugałaby nad jej oczami. Mężczyzna, który ją tu wpuścił, zostawił ją ze słowami, by się rozgościła, nie informując jej przy tym, kiedy pojawi się ktoś, kto jej wszystko wyjaśni. To nic, że to ona miała wyjaśniać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Charles Campbell
moderator
Dołączył: 29 Sie 2012
Posty: 2009
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 22:31, 27 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Wyjaśnienia oczekiwał też Charles Campbell. No, poniekąd, chociaż stopień jego wkurwienia właśnie sięgnął zenitu - jakim prawem ktokolwiek wyrywał go z pracy i to w dodatku podczas przerwy na obiad? Gniewnie pchnąwszy drzwi od tego ponurego budynku, Charles, wraz z facetem niższym od siebie o głowę, który robił groźną minę, próbując nabrać - bez powodzenia - autorytarnego charakteru, poprowadził go przed kolejne drzwi. Nakazawszy mu usiąść, co Charles, z dużą niechęcią, uczynił, zniknął za rzeczonymi drzwiami. Charles wiedział jedynie, ze został wezwany na przesłuchanie; list, który otrzymał od Ministerstwa Magii, niczego więcej nie wyjaśniał. A jednak, w jego głowie automatycznie pojawiła się rozmowa z Ryanem Collinsem, jeszcze z czasu imprezy, którą u siebie organizował. Czy to możliwe, że dopiero po takim czasie Ministerstwo zreflektowalo się i postanowilo ich sądzić za uzycie czarów w towarzystwie mugoli? Pokręciwszy głową z wyraźnym niesmakiem, Charles rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu automatu z - o tym był przekonany - lurowatą kawą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Camille van Leer
Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 3488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:26, 27 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Po kwadransie czekania, który zdawał się trwać o wiele dłużej, Camille zaczęła nerwowo stukać palcami o blat stołu. W głowie Camille pojawiła się kusząca myśl, żeby olać to wszystko i po prostu stąd wyjść. Rzuciła tęskne spojrzenie w kierunku drzwi i w tym właśnie momencie drzwi te się otworzyły, a w drzwiach stanął wysoki, dość solidnie zbudowany czarodziej. Och, na magię płynącą we krwi tego jego mościa wskazywał nie tylko fakt, że znajdował się w tym budynku, ale też długa szata o najczerniejszej z możliwych barw. Prosta, bardzo elegancka, prezentująca się zdecydowanie lepiej niż szpitalne uniformy, w których ona sama musiała pracować. Skrzywiła się na tę myśl, co było bardzo absurdalne w obecnej sytuacji.
- Witam, panno van Leer. Nazywam się Goodman, jestem pracownikiem Wydziału Przestrzegania Prawa Czarodziejów - wyrzucił z siebie czarodziej znudzonym głosem, nie podnosząc wzroku znad pergaminów, które przeglądał. Odłożył je na stół i dopiero wtedy spojrzał na Camille. - Zaproszono tu panią w celu wyjaśnienia zdarzenia z 12 sierpnia. Może pani opowiedzieć, co sie wtedy działo? - Camille rozpaczliwie próbowała sobie przypomnieć, co się działo tego dnia, ale nic jej się nie kojarzyło z tą datą. Próbowała sobie też przypomnieć jakąś niezwykłą historię, ale też nic nie przychodziło jej do głowy. Czarodziej chyba dostrzegł jej konsternację. - Chodzi o sytuację na tutejszym basenie.
Teraz wszystko stało się jasne. No, prawie. Camille nie rozumiała, dlaczego Ministerstwo chce wyjaśniać tę sprawę po tak długim czasie. Sądziła, że to prostu rozejdzie się po kościach.
- Ktoś zaczął się topić. Nikt nie zareagował więc ja musiała coś zrobić - powiedziała spokojnym, nawet obojętnym tonem. - Miałam pozwolić mu się utopić? Skoro nikt nie zauważył, że potrzebuje pomocy, to nikt nie zauważył też różdżki.
- Tego nie może być pani pewna. Zna pani ustalenia Statutu? - Camille niechętnie kiwnęła głową. - A więc wie pani doskonale, że niedopuszczalne jest używanie magii w obecności tak dużej liczby mugoli. Świadomie złamała pani ten zakaz. - Camille otworzyła usta, żeby wyjaśnić, że przecież, na Merlina, chodziło o ludzkie życie, co Statut przecież dopuszcza, ale czarodziej jej przerwał, odgadując jej myśli. - Od zapewniania bezpieczeństwa w takich miejscach mugole posiadają odpowiednie służby. To nie jest pani zadanie.
Chwilowo nie miała żadnego argumentu. Coś jej się wydawało, że ratowanie życia nikogo nie przekona.
- Oprócz tego zarejestrowano użycie poważnego zaklęcia na mugolu - powiedział ten cały jakiś Goodman, który wcale nie wyglądał teraz na takiego dobrego faceta. - Musimy prosić o pani różdżkę w celu weryfikacji rzucanych tego dnia zaklęć. - Chciała zaprotestować, licząc na to, że uda jej się jakoś z tego wymigać. Bo że rzucono Obliviate z jej różdżki - tego na pewno sie doszukają. Już otwierała usta, ale ubiegł ją czarodziej z Ministerstwa. - Panno van Leer, proszę nie utrudniać. Tym czy innym sposobem dowiemy się prawdy. Dla pani będzie lepiej, jeśli będzie to ten sposób.
Chcąc nie chcą wyciągnęła różdżkę i położyła ją na stole.
- Proszę poczekać na korytarzu, analiza może chwilę potrwać.
I po raz kolejny, chcąc nie chcąc, Camille wstała i skierowała się w stronę drzwi. Miała bardzo zmieszane odczucia i nie mogła się zdecydować na żadne z nich. Wyszła na korytarza, a tam ujrzała siedzącego na jednym z lichutkich krzesełek, o mój Boże, Charlesa Campbella. Dopiero do niej dotarło, że też był w to zamieszany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|